FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj
Forum www.ktk.fora.pl Strona Główna
->
Zapowiedzi i relacje wycieczek KTK
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
KTK
----------------
Wycieczki
Ekwipunek turystyczny
Zapowiedzi i relacje wycieczek KTK
Relacje
Głosowanie
Wielka Gra
----------------
Lokalizacje
Relacje z wypraw
Punktacja
Regulamin i zgłoszenia
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
AS
Wysłany: Nie 22:06, 06 Maj 2012
Temat postu: Relacja z wyprawy
Wyprawa ostatecznie odbyła się 6 maja. Nie istotne dlaczego, po prostu tak wyszło.
Z domu przez Stare Babice (gdzie natknąłem się na Aleję Dębów Katyńskich) pojechałem do Truskawia. Przyjemna poranna pogoda i prawie całkowity brak ruchu na drogach sprzyjały szybkiej jeździe. Na miejscu zatrzymałem się na chwilę przy "pomniku lufy", zjadłem loda, wypiłem wodę i czarnym szlakiem wjechałem na teren Kampinoskiego Parku Narodowego.
Stare Babice, Aleja Dębów Katyńskich
Truskaw, przy "pomniku lufy"
Droga wiodła przez podmokłe tereny, dlatego dyrekcja Parku wybudowała tu kilka długich kładek, dzięki którym dotarłem w wyższe, bardziej piaszczyste rejony puszczy. Jadąc dalej na północ minąłem "Kamień Orlika"
(dokładne zdjęcia tutaj:
http://www.ktk.fora.pl/zapowiedzi-i-relacje-wycieczek-ktk,13/2009-11-07-wyprawa-lisim-tropem,27.html
)
i z teremu KPN wyjechałem niebieskim szlakiem, który szybko z leśnej dróżki przeszedł w gładką, asfaltową drogę ze ścieżką rowerową (szkoda, że klika razy zmieniała stronę szosy...).
Kamień Orlika
W jednym z przydrożnych bagienek 3 kaczory urządziły sobie zawody w pływaniu gęsiego. Nie przeszkadzając im w tym dojechałem do Łosiej Wólki. Były konie, były konie, kuraki i kurczęta, łosi niestety nie spotkałem...
Trzymając się niebieskiego szlaku przemierzałem wsie i pola. Natknąłem się jeszcze na gniazdo bocianów i małego ptaszka skaczącego po szutrowej drodze.
Kiedy szlak ponownie zagłębił się las, przyszedł czas na szukanie pierwszych fortyfikacji (Fortu VI), zaplanowanych do zwiedzenia na tej wyprawie. Droga do nich okazał się prowadzić przez zamieszkałe przez tysiące żab bagna. Przy nieustannym ich rechotaniu spotkałem najpierw dwóch wieśniaków próbujących łowić ryby w jednym z bajor. Na mój widok najwyraźniej mocno się zmieszali i postanowili czym prędzej oddalić się znad brzegu. Chcąc dać im do zrozumienia, iż nie jestem nikim kto mógłby ich ukarać (jeśli łowienie w ryb w tym miejscu było nielegalne), spytałem się czy nie wiedzą jak trafić do bunkrów. Odpowiedzieli, że tu nie ma żadnych bunkrów i wzięli nogi za pas... Prawdopodobnie zrobili by to samo, czegokolwiek bym nie zrobił. Nie dając za wygraną szukałem dalej. Znalazłem. Niestety całość znajdowała się na ogrodzonym drutem kolczastym, zamkniętym terenie wojskowym...
Nie miałem za to problemów ze znalezieniem i zwiedzeniem Fortu VII, przy którym urządziłem sobie mały popas. Co więcej spotkałem w nich 4 harcerzy. Jakież było moje zdziwienie, kiedy jeden z nich odezwał się do mnie po imieniu... Okazało się, że 3 lata temu razem wracaliśmy pociągiem z kwaterki... Okazuje się, że na tym małym świecie łatwiej jest spotkać harcerza z Mokotowa w bunkrach pod Nowym Dworem Mazowieckim niż w Warszawie.
Fort VII
Fort VII
Fort VII
Fort VII
Harcerze w Forcie VII
Gniazdo w tunelu Fortu VII
Od tego spotkania pech nie przestawał mnie prześladować... Najpierw zgubiłem okulary przeciwsłoneczne. Na szczęście w miarę szybko się zorientowałem i wróciłem się po nie. Znalazłem je w ostatniej chwili, bo z naprzeciwka nadchodzili turyści, którzy na pewno by je przygarnęli. Później stało się to, co w końcu było nieuniknione - złapałem gumę (
nota bene
- drugi raz w tym samym kole w przeciągu tygodnia i to w nowej dętce). Musiałem zdjąć koło, oponę i nakleić łatkę. Obeszło się bez większych problemów. W czasie schnięcia kleju udało mi się uchwycić w obiektywie jaszczurkę. Pech dał ponownie znać o sobie, kiedy okazało się, że w mojej torbie nie ma pompki (było w niej za to pełno mrówek).
Według mapy najbliższa stacja benzynowa była prawie 2 km ode mnie - w Cybulicach Dużych. Założyłem dętkę, oponę, koło i poprowadziłem tam rower. Po drodze była też stacja wulkanizacji, ale
pechowo
akurat zamknięta.
Na samej stacji benzynowej też nic nie zdziałałem - nie mieli kompresora. Nie pozostało mi nic innego niż iść z rowerem do Nowego Dworu Mazowieckiego. Tam albo powinno się udać napompować koło albo chociaż wsiąść do pociągu do Warszawy. Najkrótsza droga wiodła przez Bór Kazuński, gdzie miał być kolejny Fort do zwiedzenia podczas tej wyprawy. Nie miałem większych problemów z jego odnalezieniem. Jak na tego typu fortyfikacje zachował się w bardzo dobrym stanie.
Po wyjściu z lasu dalej szedłem już tylko po asfalcie. Gdzieś przed Kazuniem znowu pech - zgubiłem bidon z wodą. Tym razem już się nie wracałem (miałem jeszcze drugi). W samym Kazuniu podszedłem pod jednostkę wojskową. Duża ilość pojazdów stojących na jej terenie, garaże i budynki wyglądające na warsztaty i punkty kontroli technicznej pozwalały mi mieć nadzieje, że poratują mnie pompką z wentylem samochodowym.
Pechowo
akurat była niedziela, a jak poinformował mnie oficer dyżurny - w niedziele nikogo nie ma w jednostce i wszystko jest pozamykane... Gdyby ktoś chciał atakować Polskę to najlepiej zrobić to w dowolną niedzielę. Szczęście uśmiechnęło się do mnie pół kilometra dalej - pan majsterkujący przy samochodzie miał w garażu kompresor! Byłem mu bardzo wdzięczny za poratowanie. Mogłem jechać dalej, ale żeby nie było mi za dobrze, zaczęło akurat padać... Chciałem zakończyć już tą wyprawę, więc w zbierając na siebie fontanny brudnej wody wyrzucanej na mnie spod obu kół roweru przejechałem przez most w NDM i udałem się na stację PKP.
Na stacji jak zwykle pech - najbliższy pociąg dopiero za 2 godziny, a poprzedni był pół godziny wcześniej. Bez problemów zdążyłbym na niego, gdybym nie złapał gumy...
Przez malutką dziurkę w dętce nie wziąłem też udziału w III Powitaniu Wiosny w Chotomowie - biegu na 5 km, organizowanym przez mojego kolegę Machnasia.
Nie chcąc czekać 2 godzin pojechałem dalej na rowerze. W ten sposób dotarłem do Warszawy, przejechałem most Marii Curie-Skłodowskiej (najcięższy odcinek trasy - ze względu na bardzo silny wiatr) i zakończyłem wyprawę na Metro Młociny, gdzie wsiadłem do pociągu.
_____________________________
Jakby nie patrzeć cel wyprawy został osiągnięty. Ze względu na dodatkowe "atrakcje", będzie co wspominać. Zamiast zaplanowanych 45 km, przejechałem 76 km - jak na pierwszą wyprawę rowerową w tym roku wynik całkiem zacny.
Trasa wyprawy:
Mapka sytuacyjna:
Od GUMY szedłem na południe do STACJI (minąłem zamkniętą WULKANIZACJĘ). Ze STACJI tą samą drogą wróciłem do FORTU i szedłem aż do KOMPRESORA.
AS
Wysłany: Nie 8:26, 22 Kwi 2012
Temat postu:
Wyprawa przesunięta na 5 maja.
AS
Wysłany: Nie 10:03, 15 Kwi 2012
Temat postu: 2012-04-22 Fortycyklacje
Zapraszam na wycieczkę KTK ze zwiedzaniem bunkrów w planie:
Ogłoszenie do ściągnięcia w formacie PDF:
Fortycyklacje.pdf
Legenda:
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
gGreen v1.3 // Theme created by
Sopel
&
Programosy
Regulamin