AS |
Wysłany: Nie 22:46, 27 Cze 2010 Temat postu: Relacja z wyprawy |
|
Rankiem późnego września, gdy przyszła pani vice-prezes przebywała w ciepłych krajach, wybrałem się na ostatnią dużą wyprawę rowerową roku 2008. Wyruszyłem ze stacji PKP Warszawa Włochy. Pociągiem dojechałem do Sochaczewa (mijając po drodze kilka wykolejonych wagonów).
W Sochaczewie zrobiłem kilka pamiątkowych zdjęć i ruszyłem na północ, w stronę Kampinosu. Trasa przebiegała m.in. przez Żelazową Wolę, gdzie znajduje się dom, w którym wychowywał się Fryderyk Chopin, obecnie znajduje się w nim muzeum kompozytora.
Jadąc dalej natrafiłem na szosę prowadzącą do Warszawy, ale nie dane mi było jechać nią zbyt długo. Odbiłem na północ i w okolicach Brogów napotkałem na pierwsze tego dnia miejsce pamięci oraz na zielony szlak wiodący do lasu.
Droga polna zamieniła się w drogę leśną. Niestety zachodnia część Puszczy Kampinoskiej jest znacznie bardziej wyboista niż wschodnia, co dość mocno utrudniało podróż na rowerze. Jednak na jednym ze wzniesień natrafiłem na wieżę przeciwpożarową, z której było widać praktycznie tylko las (i rower u jej stóp)
Dalej na trasie napotkałem dwa stare dęby, pierwszy Dąb Świętej Teresy i drugi - Dąb Powstańców, na którym Kozacy wieszali powstańców styczniowych. Na postój zatrzymałem się w Granicy, gdzie znajduje się mini skansen, muzeum oraz dyrekcja Kampinoskiego Parku Narodowego. Jeszcze przed samą Granicą zwiedziłem cmentarz wojenny 1939 roku.
Dąb Św. Teresy
Dąb Powstańców 1863 r.
W Granicy zmieniłem szlak zielony na niebieski i natrafiłem na kolejne już miejsce pamięci. Następna "przesiadka" na szlak, tym razem, czerwony nastąpiła w Zamczysku, skąd pojechałem do Łubca, przez który przebiega szosa z Leszna, dzieląca Kampinos na część wschodnią i zachodnią. Za Łubcem na skrzyżowaniu, na którym tradycyjnie było kolejne miejsce pamięci (zamordowanych partyzantów, mieszkających w okolicy) wjechałem na żółty szlak, wiodący w części przez polanę przecinaną rzeczką.
Z żółtego na szlak zielony zjechałem na Dębowej Górze (gdzie swoją drogą jest bardzo piaszczyste skrzyżowanie i musiałem przeprowadzić przez nie rower). Przed Zaborowem Leśnym natrafiłem na dość osobliwy znak drogowy - informujący o odległości jaka dzieliła mnie od Moskwy.
Z Zaborowa ruszyłem niebieskim szlakiem, wiodącym wprost do Lipkowa. Byłem już zmęczony, a na drodze leżały, poukładane przez jakichś dowcipnisów, żerdzie (oczywiście w poprzek drogi). W Lipkowie wjechałem na asfalt, co zdecydowanie poprawiło komfort jazdy. Zjechałem na chwilę odpoczynku do Babic, a następnie pokonałem ostatnią prostą - od zachodu wjechałem na ulicę Górczewską. skąd ostatnim wysiłkiem wróciłem do domu.
___________________________
Była to zdecydowanie najtrudniejsza wyprawa, podczas niej pokonałem 70 km po trudnym, piaszczystym i pagórkowatym terenie (moje siodełko nie dawało o sobie zapomnieć następnego dnia).
|
|